Czyli o tym, jaki rodzaj content marketingu może zostać zauważony i doceniony przez zwykłego Kowalskiego…

Ostatnio nabyłam psa. Pies, jak to pies potrzebuje zaledwie trzech rzeczy do bycia szczęśliwym – przyjaźni z właścicielem, spacerów i karmy. O ile pierwsze dwa nie wymagają podejmowania skomplikowanych decyzji konsumenckich, o tyle trzecia może już sprawić kłopot. Półki sklepów zoologicznych wypełnione są setkami paczek sygnowanych dziesiątkami marek. Przy pierwszym zakupie zdecydowałam się na karmę poleconą przez hodowcę. Cena nieco przewyższyła moje oczekiwania co do miesięcznego kosztu utrzymania szczeniaka. Sklep opuściłam z przeświadczeniem, że to pierwszy i ostatni zakup produktu tej marki.

A potem do gry wszedł content marketing. W jaki sposób producent psiej karmy zamienił mnie w lojalnego klienta, mimo początkowej niechęci?

 

#1 Dzielenie się wiedzą.
Do karmy dołączona była naklejka z kodem. Po jego wysłaniu miałam możliwość otrzymania bezpłatnego poradnika dotyczącego pielęgnacji szczeniaka. Chociaż, jak każdy konsument jestem leniwa i nie mam ochoty nikomu udostępniać moich danych, propozycja wydała mi się na tyle adekwatna do mojej sytuacji, że nie zawahałam się przy rejestracji. Z własnej woli stałam się użytkownikiem portalu marki. W zamian otrzymałam dokładnie to, co obiecał producent. Pod same drzwi dostarczono mi książkę – kompedium wiedzy na temat pielęgnacji, żywienia i wychowywania mojego pupila.
Konkluzja: Jeśli konsument wybiera produkt danej marki, prawdopodobnie jest zainteresowany tematyką  z nim związaną. Bądź ekspertem – dziel się swoją wiedzą i doświadczeniem, doradzaj i wskazuj kierunek działania. 

#2 Autentyczna troska o klienta
Jeszcze zanim otworzyłam paczkę ze wspomnianą wcześniej książką, otrzymałam telefon od konsultanta marki. Początkowo poczułam irytację, przeczuwając pod skórą, że za otrzymany gratis będę zmuszona odpłacić poświęceniem mojego cennego czasu. Jednak już w pierwszej minucie rozmowy zostałam pozytywnie rozczarowana. Konsultant, zamiast przedstawiać telefonicznie najnowszą ofertę firmy, wypytywał o zdrowie mojego pupila, upewniał się, że nie sprawia on problemów wychowawczych, sprawdził, czy wybrałam już klinikę weterynaryjną, a także zapewnił o możliwości bezpłatnego uzyskania porady weterynarza lub trenera w ramach usług dostępnych w portalu marki. Jedyne pytanie, które nie dotyczyło bezpośrednio mojego psa brzmiało „Czy poleciłaby Pani karmę XYZ?” i zostało zadane pod koniec rozmowy. Słuchawkę odłożyłam z poczuciem, że oto właśnie odbyłam ciekawą i wartościową konwersację na temat opieki nad moim czworonogiem.
Konkluzja: Aby rozwinąć własny interes, interesuj się interesem klienta. Pytanie „Co jeszcze mogę mu sprzedać” zamień na „W czym jeszcze mogę mu pomóc”.

#3 Personalizacja
Oprócz wartości, jaką była wiedza zawarta w otrzymanym od producenta poradniku, marka zadbała o jeszcze jeden ważny aspekt – możliwość personalizacji. Okładkę książki zdobiło zdjęcie…mojego własnego szczeniaka (o fotografię zostałam poproszona w momencie rejestracji do promocji). Ten przyjemny akcent sprawił, że jeszcze chętniej sięgnęłam po otrzymaną broszurę. Chętnie także pokazuję ją znajomym, chcąc nie chcąc wymachując im przed nosem nie tylko zdjęciem mojego szczeniaczka, ale także logotypem marki.
Konkluzja: Personalizuj swój przekaz. Spraw, aby konsument nie czuł się jednym z wielu, ale indywidualną jednostką, której potrzeby nie są rozpatrywane w kategoriach ogółu. 

Firmy dwoją się i troją, aby zachować przy sobie konsumenta. Tymczasem okazuje się, że to te najprostsze formy marketingu są tymi najskuteczniejszymi, a stare sposoby wciąż działają na klientów. Chociaż zarzekałam się, że paczka karmy którą kupiłam będzie pierwszą i ostatnią, podjęte przez producenta działania sprawiły, że dzisiaj jestem lojalną klientką tej jednej marki.